Dzisiaj nie-commodorowsko, ale też z komputerami.
Dzisiaj odkopałem nie śmiganą płytę od 486, którą dostałem kilka lat temu od znajomego ex-serwisanta. Twierdził, że jest to najgorsza płyta główna, z jaką się zetknął. I miał rację.
Płyta jest produkcji PC Chipsa. Dodajmy, że z czasów drastycznych cięć w Chipsie, kiedy to jakość produktów tak spadła że zaczęli sprzedawać bodajże pod marką Ampro by nie psuć marki sobie.
Jest to ciekawa historia, bo gdy tylko stanęli pewniej na nogi dowalili całkiem tanią płytę o jak na owe czasy bardzo wysokiej wydajności (chodzi mi o TopGun'a), ale niestety wsadzili tam tyle cache'u, że destabilizowało to Windowsa 98. Aktualnie na moim jedynym TopGunie stoi Linux.
W każdym razie płyta ma bardzo ciekawą zawartość: Jedyna podstawka to ta na procesor. BIOS, cache marki WriteBack (myślałem, że zwykły NoName, ale o tym później), to wszystko jest wlutowane.
Radiator na stabilizator CPU wykonany przez miejscowego kowala. Tragedia, blacha porżnięta jakąś piłką, pokaleczyć się można.
Płyta jest cienka tak, że można ją lekko wygiąć tworząc łuk o wgłębieniu kilku cm, z resztą po takim triku działa nadal bez problemów.
Chipset - po zdjęciu naklejki z oznaczeniem PC Chips ukazuje się moim oczom napis: 5DY, co oznacza 5. wersja uniwersalnego chipsetu (bodajże chińskie LP Technology), nie mająca w ogóle obsługi zewnętrznego cache'u, która pojawiła się (niestabilna) w ostatniej wersji 9.
Po uruchomieniu, w BIOSie nieważne, czy cache jest włączony czy nie, i tak go nie widać. Wylutowałem kostkę cache.
A teraz najlepsze:
TO W OGÓLE NIE JEST CACHE!

To są po prostu plastikowe czarne kostki z metalowymi nóżkami. Jak się wylutuje całość, nóżkę można palcem wyjąć! Można rozciąć nożykiem, nie ma tam krzemu!
Jeżeli wtedy bardziej im się opłacało pakować czarne plastikowe kostki z nóżkami niż podstawki i ryzykować blamaż marki na całego, to ja się obawiam co dają w dzisiejszym "budżetowym" sprzęcie.