możliwe że Baltony to były oddzielne byty.
U mnie w mieście na początku był jeden Pewex, potem wydawało mi się że powstał drugi - bo w tym drugim ceny były nadal w dolarach (ale w sumie po co drugi pewex w 60 tys. mieście). Potem jeszcze jedna Baltona (albo przenieśli tą pierwszą, hehe ja też już za rok czterdziestka to i pamięć już może być nie ta). Jeżeli w Balotnie na początku były dolary, a potem złotówki to by się zgadzało.
Swoją historię z c64 opowiadałem już nie raz, ale tak w "skrócie":
Potwierdzam, że na początku to były jednak zx spectrumy (lub te bogatsze timexy), no i oczywiście salony gier. Chociaż pierwszy raz oniemiałem chwilę wcześniej (początek podstawówki), gdy wujek z ojcem zaczęli sterować piłkarzami w telewizorze (szok!). To były takie czasy, że jakoś niepojęte było dla mózgu, że obraz ma mniejszą rozdzielczość niż to co na codzień widzi (a odbiorniki w tych czasach miały mały obraz w większości czarno-biały, gdzie "hardwaerowo" załatwiały interpolację i aproksymację sąsiadujących kolorów;-) To była gra SOCCER na commodore 64 - wujek był marynarzem i sobie to przywiózł. Chociaż dopiero po latach (już jako commodorowiec) mogłem to potwierdzić.
Nie kojarzę sklepów ze spectrumami lub timexami - wiem tyle, że szkoły miały do nich dostęp, a to że mój ojciec był nauczycielem, to czasem udawało mu się za przyzwoleniem kolegi przywieźć na weekend do domu z sali komputerowej- i grałem. Ale też próbowałem pisać krótkie programy. Jakiś tam uczeń w ojca szkole (szkoła średnia), nawet umiał pisać proste gry (boss!). Zapisałem się do kółka komputerowego w swojej szkole podstawowej i tam głównie przepisywaliśmy programy z Bajtka, a pod koniec zajęć graliśmy.
Potwierdzam również, że pierwsze dostępne w sklepach było Atari. No i coraz więcej kumpli wokół je miało - marzyłem żeby je mieć.
Niestety, kupować tą "zabawkę" za dulary rodziców było nie stać.
W końcu na jakieś wycieczce do RFN (teraz niemcy) ojciec przywiózł mi mydelniczkę - byłem zawiedziony.
Komputer jeszcze nie był do końca sprawny (uwalony cia), nikt go nie potrafił naprawić - ale nie był na szczęście pozbawiony wszystkich funkcjonalności, port2 działał, magnetofon działał i miałem też garść oryginalnych gier. Uszkodzenie polegało na nie działającym co drugim klawiszu w pierwszym rzędzie, ale padło też na port1 góra.
No cóż jak się nie ma co się chciało, to się lubi co się ma. Początkowo było nędznie, ale przynajmniej miałem okazję zgłębiać wszystko co dostało mi się w ręce o c64. Na szczęście jakieś dwa lata później, C64 można było kupić już wszędzie - i ja też otrzymałem nowy egzemplarz - gry lały się strumieniami, a i użytkownicy pojawiali się w okolicy lawinowo.
Może przez to że na początku było tak trudno, tym większa wartość tego sprzętu w moich oczach.
ps. tego starego rzęcha mam jeszcze w zbiorach (co prawda rozebrany) - może go jeszcze naprawię
)