Dla niektorych, rzadnych krwi i zemsty scenowiczow, Newspaper #5 byl niemalym zaskoczeniem.
Jednyne slowo ktore przychodzi mi teraz na mysl to konsternacja. Coz, zycie jest ciezkie. Sprawe
komplikowal fakt ze na wydany magazyn jakos trzeba bylo odpowiedziec. Pojawialy sie rozne reakcje a w
zasadzie cos, co mialo reakcje przypominac.
Sprawa jednak nie mogla zostac w powietrzu. Po krotkim czasie mezni i dzielni z obozu przeciwnego
jednak cos wymyslili. Wymyslili i byli z tego dumni
poddalem sie! - to byl ich wniosek.
Coz moge tylko byc im wdzieczny ze nie musialem sam tego na publicznym formum oglaszac

Jakos tez
obylo sie bez przeprosin, w koncu to normalne na Scenie, nikt nikogo nie przeprasza bo nikt nikogo nie
obraza, prawda?
Ze za duzy byl moj upadek, drodzi ":przyjaciele": postanowili podniesc mnie troszczeczke do rangi
PODNOZKA. Pare centymetrow od ziemi to zawsze lepiej niz gryzc piach. Dzieki, w koncu Scena to
jedna wielka rodzina. Dodatkowo brak mojej reakcji byl wystarczajacym dowodem mojej winy.
Dlaczego tak a nie inaczej zareagowalem? Odpowiedz jest prosta:
NIC LEPIEJ NIE ZABIJA SCENY OD KLOTNI JEJ CZLONKOW.
Jezeli ktos zrozumie to zdanie, zrozumie dlaczego Newspaper #5 byl taki a nie inny.
Widzialem jak na moja, wlasciwe sucha wymiane faktow, odpowiadali klotliwie ":moi przyjaciele":.
Pozostaje mi tylko pozdrowic wszystkich, nawet tych klotliwych. Czekam na reakcje.