Cactus wam nic nie powie, bo jak sam twierdzi ma dziury w pamieci i akurat tych ciekawszych momentow nie pamieta.
Juz w drodze do pubu mu odwalalo, jak zobaczyl jakas kobialke ktora stala przed kioskiem, jedyna w kolejce, a Grubi za nia stanal tak bardzo blisko ze tak brzydko powiem od tylca - tak dosc Grubiansko. Ale to jego zachowanie to chyba nic w porownaniu z tym jak juz weszlismy do pubu, gdzie usiedlismy, zamowilismy bronki, a Cactus wstal, podszedl do jakiegos lachona, pociagnal za reke i zaprowadzil za karawan. Taki karawan tam byl za ktorym byly ubikacje zeby nie bylo widac gdzie sa. Spojrzelismy na siebie wszyscy z takim zdziwnieniem jak ta paszcza z intra victora. Po jakis 10 minutach kobialka wybiegla zza karawanu w kierunku wyjscia. Ze tak powiem \'Chyba babka zobaczyla czolga\'. A Grubi wyszedl po niej jakies 5 minut pozniej. Znaczy nie wyszedl tylko doczlapal. Usiadl, walnal lyka browca i pizgnal glowa na stol i zasnal niczym rosyjskie dziecko po obejrzeniu Wilka i Zajaca. Najlepszym momentem bylo jak po dwoch godzinach kimania, poniosl glowe, pokazal swoje wielkie wylupiaste oczy i zapytal \'a kkkkttooo wyyy jessstessscie???\' Nie da sie tego opisac. Ale do tej pory brecham, poprostu koles jest niesamowity. Pytanie tylko, co sie tak naprawde stalo za karawanem.