Taka jeszcze refleksja do tego i sąsiedniego wątku piracenia... Ta dyskusja z przypomina niegdysiejszą kłótnię z Kisielem, że w Niemczech nikt nie ośmieliłby się sprzedawać klonowanych AR, bo kary, więzienie i chińskie tortury
- do momentu wklejenia screenów z takimi właśnie klonami.
Legalność, nielegalność...
Piractwo napędza sprzedaż - wiedzą to nie tylko profesorowie ekonomii.
Spora część osób, która kupuje daną grę (i nieważne, czy to cart na C64, czy jakiś super sandbox na hełmy VR), czy inne media (filmy, muzykę) i tak w większości najpierw ją spiraciła. "Try before buy". Ci, którzy nie mieli szansy jej obejrzeć, prawdopodobnie zakupu nie dokonają nigdy (lose-vs-lose scenario).
Poza tym, w czasach chmurowych mediów, Spotifajów itd. granica pomiędzy np. "legalnym odsłuchem", a SoulSeekowym "pirackim odsłuchem" jest czysto umowna, wręcz iluzoryczna.
Nie ma sensu smucić, lepiej mieć kontrolę nad emocjami.