tak czytam na obu forach Atari tą burzę wywołaną na SV przez te żygoty...moje refleksje :
1) od dłuższego czasu jestem zwolennikiem kar finansowych, imo zadziała najlepiej w wielu aspektach. Ban czyli wyrzucenie z party nie jest imo wielką karą dla takich typków, oni i tak przyjechali głównie się naebać, wyrzuci się takich za drzwi, pójdą w miasto, wynajmą jeden pokój i dalej tam będą kontynuować swój trip. Żadna kara. W dyskusjach na Atari pojawiło się kilka ciekawych rozwiązań m.in. zakomponowanie do regulaminu imprezy kar finansowych za podobne występki (trza napisać z grubsza co pod to podchodzi), ustalić karę umowną + koszt sprzątania / usunięcia szkód + koszty dodatkowe (np. wynajęcie firmy prawniczej). Na biletach napisać że z jego zakupem zgadzamy się z regulaminem. I ścigać do oporu...prawnik / komornik / firma windykacyjna...żadne invite-only, żadne zero piwa itp.
2) często przewija się w tle dyskusji kolega z naszej sceny, nowo obwołany Faraonem czy innym cesarzem...nie, nie żeby był głównym sprawcą, ale do cholery to "jego" ekipa (najwidoczniej jest w taki sposób postrzegany), może trzeba jak najszybciej wystosować jakieś publiczne przeprosiny? Sebix, przyciśnij tego i owego i to migiem bo rzutuje to na inne sceny w tym naszą. Potem inni będą być może musieli prosić się o invite na party...Ja np. parę lat temu na RiverWash w Raciborzu jak jeden z naszych wywinął brzydki kawał, podszedłem następnego dnia do jego 'ofiary' (związana z inną sceną) i ją przeprosiłem za to. Tylko dlatego że przez większą, pozytywną cześć całej historii mu towarzyszyłem. Brzydkie zakończenie było tylko i wyłącznie jego solówką z którą absolutnie nie miałem nic wspólnego. A mimo tego...
Grow up, biatch!