Wczoraj (o godzinie mi niepamietnej) podczas zbyt glosnego (zdaniem sasiadow) odsluchiwania sidow, do chaty Condica wtargnelo dwoch (uzbrojonych) policmajstrow, ktorzy nastepnie z niespotykana, rozbrajajaca szczeroscia patrzac na oproznione (ze szczescia) butelki, poinformowali nas o swojej prosbie wyciszenia muzy.
Prosby wysluchalismy, i nawet na krotko podzialala... ale potem zamiast sidow sasiad otrzymywal przez pol godziny inne odglosy... niezbyt mile (ale drzwi do chaty chujcpiarz nie otworzyl)...
I tak oto C=64 moglby nas zawiesc w progi budynku wymiaru sprawiedliwosci... ale spokojnie... dzisiaj tez jest noc
