Jeśli chodzi o dystrybucję dla specyficznego grona retromaniaków to w tym właśnie cały myk, nie wersja elektroniczna typu prg/d64 etc. tylko fizyczny nośnik z ładnym labelem, okładką na opakowaniu i książeczką.
Frajdą nie jest posiadanie pliku w folderze z emulatorem, liczy się jakość namacalnego wydania które działa na kupującego jak zastrzyk melancholijnych endorfin.
Często bywało, że gra była chałą albo produktem straszne prostym i ograniczonym a mimo to generowała ostry "hype" właśnie ze względu na okładkowy artwork, naciągane komentarze do screenów na odwrocie i manual z wstępem godnym dobrej noweli.
Dla przykładu, leży koło mnie tekstowe "Dungeon Adventure" z 1984go w pudle wielkości niemal jak na kasetę VHS. W środku obok kilkustronnicowego manuala, kasety i ulotki reklamowej znajduje się najbardziej epicki wynalazek jaki widziałem w grach przygodowych - koperta zaadresowana do twórców z gotowym liścikiem z prośbą o hinta. Po prostu wypas, takiego podejścia brakuje współczesnym wydaniom.
Polecam sobie też przejrzeć okładki z kartów na Atari 2600, Intellivision i artykuły w Nintendo Power, to się dopiero nazywa nakręcanie wyobraźni kupującego!
Zamiast podejścia w stylu "fajną gierkę ostatnio napisali" wchodzi odczucie wskrzeszenia starych dobrych czasów kiedy pudełko z grą generowało wizje epickich przygód i z czcią kładło się je na półce a w instrukcji była nie tylko klawiszologia i disclaimer o mruganiu powodującym padaczkę. Właśnie na to bym stawiał na Twoim miejscu - taką jakość, że posiadanie pirata byłoby ciężkim wstydem a zakup oryginału z wszystkimi bajerami - powodem do dumy i chwalenia się znajomym.