C64Power Forum
Inne => Offtopic => Wątek zaczęty przez: Mikra_Lbn w 15 Sierpnia 2009, 15:00
-
Chciałbym trochę odwrócić wątek \'Dlaczego obecne komputery nie są takie fajne\'...
Mnie wkurzało:
- ciągłe ustawianie głowicy w magnetofonie, gdy śrubka była trochę obluzowana
- długi czas oczekiwania na wczytanie się gier dyskowych, gdy brakowało turbo-loadera (patrz gry wydane przez LK Avalon)
- w wielu przypadkach brak możliwości zapisu stanu gry (pomijam opcję Freeze w ActionReplay czy FinalCartridge)
- podobnie z listą najlepszych wyników
- brak RESETu lub/i wyjścia z programu
W sumie pamięta się te lepsze strony starych (dobrych) czasów.
-
Ja nie wiem, to nie moje czasy. Dopiero teraz się tym zainteresowałem wszystkim ;P
-
w czasach regularnego korzystania z magnetofonu chyba bardziej niz jakiekolwiek problemy techniczne irytowaly tasmowki- gry z dysku freezowane i nagrywane w kawalkach,z reguly po levelu,na kasety.
brak save`ow powodowal ze wiekszosc gier bez trainerow byla wyzwaniem dla absolutnych hardkorowcow z nerwami ze stali gotowych siedziec dlugimi godzinami nad opanowywaniem manewrow majacych margines bledu do kilku pikseli albo sekwencja kilkuset czynnosci w ktorych 3 bledy powodowaly powrot do poczatku.
reszte dalo sie przezyc,oczekiwanie na zaladowanie sie gry bylo dobra okazja na zrobienie sobie czegos do picia/jedzenia.
-
Pamiętacie grę Kolony? W pierwszej wersji nie bylo opcji sprzedazy surowcow w wiekszej ilosci, wiec wszystko odbywalo sie po jednej jednostce. Mam dwa dzojstiki i do niej uzywalem tego z lzej chodzacymi stykami. Kladlem go pod katem, opierajac o monitor w lewo lub prawo (w zaleznosci od kupna lub sprzedazy) i zostawialem. W tym czasie czytalem ksiazki. Nieraz sprzedanie tego calego krzemu zajmowalo pol godziny, a to przeciez tylko jedna tura byla. Bardzo duzo ksiazek w ten sposob przeczytalem :)
-
Z samego C= denerwowało mnie brak normalnego RS232, i nietypowy kabel do stacji, którego za komuny nigdzie nie dało się kupić :/
A z naszego polskiego folkloru to wkurzali mnie piraci, którzy robili wersję taśmową np. The Last Ninja albo North & South, w które nie dało się zupełnie grać :(
I zawsze mi brakowało \'ludzkiego\' arkusza kalkulacyjnego (Byłem przyzwyczajony do Lotusa)
-
Jeśli chodzi o Kolony - owszem, sprzedaje się po jednostce, ale kiedyś odkryłem, że przechylając joystick w prawo lub w lewo i po chwili wciskając fire można to przyspieszyć. Trzeba tylko trochę wprawy.
No i jeszcze kilka spraw z oprogramowaniem:
- brak programu do wylistowania zawartości dyskietki tylko na ekran (zamiast LOAD\'$\',8 które zamazywało program w BASICu), np. W Final Cartridge komenda DOS\'$
- uciążliwe kasowanie plików, niepewne stosowanie nadpisywania starego pliku (SAVE\'@0:...)
-
Musiałbym to kiedyś sprawdzić, choć teraz to już tylko wspomnienie. Na emulatora ściągnąłem sobie część trzecią, gdzie już można było setkami sprzedawać.
Oczywiście wkurzający też był brak save, choć jak czasem gram na PC w coś nowego to łapię się na częstym zapisywaniu gry. Co lepsze?
Podczas gry w Henry`s House naprawde latwo bylo przegrac w kuchni (toster!) i szlag trafial, ze trzeba od nowa zaczynac. W dodatku mialem to na kasecie, wiec etap piwnicy pojawial mi sie tylko na sekunde i wywalalo do BASICa. Takie czasy byly. Te wszystkie ripy z dyskietek - myslalo sie, ze mamy po kilka czesci Robocopa, a to przeciez tylko etapy byly kolejne. Mialem wiec na skladankach kasetowych: Robocop 1, 3, Robocop i Robocop ++. Po odpaleniu tego na emulatorze mozna sie bylo usmiac.
Zreszta Bubble Bobble tez mi wywalalo na jednym z ostatnich etapow. Dla pewnosci doszedlem pare razy. Na emu po latach mozna bylo zobaczyc, co wlasciwie jest dalej.
Przyznam jednak, ze dla mnie to byla magia - koncowka komuny, poczatki wolnej Polski, kupowanie kaset w ksiegarniach, sklepach komputerowych lub na bazarach, gdzie nikt naprawde nie wiedzial, co jest co. W domu trzeba bylo wgrac kazda gre z takiej skladanki, bo bywalo, ze sporo nie dzialalo i na nastepny dzien mozna bylo jeszcze wymienic. Teraz kazda gazeta wie wszystko o kazdej grze, zreszta jest tez internet. Wtedy byly sytuacje, ze w Bajtku pisali, ze gra jest fajna, ale oni nie maja pojecia, jak ja przejsc i moze maniacy z Top Secret cos poradza :) No i te dzialy z kodami i poradami (z ktorych wiele wcale nie dzialalo). Dzis sa kody na wszystko, a wtedy to nie bylo takie oczywiste.
-
W samym Commodore nic mnie chyba nie wkurzało - byłem raczej fanem gier, więc jakieś ewentualne braki sprzętowe mnie nie interesowały wtedy...
Brak możliwości save`owania gier...taaa... temat rzeka. W tej chwili, na emulatorach, można co krok zapisywać grę, ale szczerze powiedziawszy czuję się wtedy trochę tak, jakbym cheatował. Przejść w czasach komorodka jakąś grę - to dopiero było wyzwanie. Czasami bywało tak, że samo przejście zajmowało ok. 30minut (albo i krócej), ale ile godzin trzeba było grać, by osiągnąć taki mistrzowski poziom... Z jednej strony było to niezmiernie irytujące, ale z drugiej... to była prawdziwa \'sztuka grania w grę\', a nie obecnie, gdzie byle kto może przejść grę głównie dzięki licznym save`om.
I zgadzam się z tym, co napisał Postscript...to była magia. Bo magia jest tam, gdzie jest jakaś tajemnica. Kupowało się różnie sklecone kolekcje gier na kasetach, gdzie masa gier to były pocięte levele z dysku, gdzie część pozycji miała błędne tytuły... Jeśli opis jakiejś gry nie pojawił się w TS, SS, Bajtku czy C&A, to gra była w zasadzie anonimowa, o której rozprawiało się z kumplami, jeśli i oni ją znali. Było więc w tym coś z odkrywania nieznanego. Innymi słowy - to se ne vrati;)
-
Mnie denerwowało to, że nie miałem stacji dysków. I oczywiście nieśmiertelne ?LOAD ERROR przy źle ustawionej głowicy.
-
Mnie w C64 (a w Amidze 500 nawet bardziej) wkurzało to, że jakieś 90-95% użytkowników poza molestowaniem joysticka nic nie potrafiło zrobić.
-
..że kasety tak szybko padały.
..że nawet nie miałem się kogo spytać, jak coś zrobić w c64.
..że levele wgrywało się oddzielnie.
..że prawie 10 lat nie wiedziałem co to jest to cholerne SYS w listingu.
..że nie mogłem tego SYS skopiować.
..że tak szybko c64 umarło u mnie w mieście.
..że kasetowe gry pozbawione były intra i outra - tego zazdrościłem zwykle pegazusowcom - tych kosmicznych przerywników. (Wyjątek - Shadow Dancer - outro było na kasecie - za co chwała crackerom)
-
OSH napisał: \'Mnie denerwowało to, że nie miałem stacji dysków. I oczywiście nieśmiertelne ?LOAD ERROR przy źle ustawionej głowicy.\'
Ostatnio wyczytałem, że na małym Atari gry wczytywały się nawet przez pół godziny. Gdybym po takim czasie zobaczył Load Error, to sprzęt by chyba tego nie wytrzymał. Swoją drogą licząc nawet 64kB w 30 minut, to wychodzi (36.4 B/s
)
-
rat race na amtari pamiętam tylko właśnie przez ten load error, w sumie to chyba poza stacja CA jedyne wspomnienie..error po 20 minutach pamięta się do dziś.
-
Na c64 bez turbo wgrywanie z tasmy tez na poczatku trwalooooo. Potem bylo to juz pol minuty. A jak przenioslem ulubione tytuly na dysk to szlo jeszcze szybciej i to juz byl kosmos :)
-
Na Atarynce wgrywało się długo, bo o implementacji turbo nie pomyślano (tzn. chyba pomyślano, ale późno). Raz byłem u kuzyna, który wgrywał jakąś gierę, zajmującą jakieś 200 jednostek magnetofonowych. Przy jakichś 120 wyskoczył błąd...Od tego dnia miałem silny argument w dyskusji \'czy commodore jest lepsze od atari\';)
Kasety padały? Nie trzeba było ich zrzucać z 10-go piętra;) Moim zdaniem kasety to był pod pewnymi względami cudowny nośnik - można było rzucić nią o ścianę. Z CD (i pochodne nośniki) człowiek pieści się niemiłosiernie a na koniec i tak są porysowane.
-
LOAD ERROR (oczywiście :)), słaby BASIC, brak polskich znaków, komunikaty błędów po angielsku, mało polskojęzycznego oprogramowania, koszmarne wpisywanie, przeglądanie i modyfikowanie programów w BASICu.
-
Brak polskich napisów w systemie to nie tylko sprawa C64, ale chyba wszystkich sprzętów w latach 80. i początku 90. Zachodnie programy początkowo nie były tłumaczone na nasz język, a później to m.in. LK Avalon przekładał na polski teksty z gier z Zeppelin Games
-
Ja do dnia dzisiejszego wolę komunikaty po angielsku - w tych polskich często nie rozumiem, co poeta ma na myśli;-)
-
Taaa, teraz mi sie przypomnialo. Gry tekstowe! Najbardziej wkurzajace ze wszystkich!
A propos powyzszego - pamietam, jak w podstawowce operujac angielskim na poziomie \'aj em, ju ar\' udalo mi sie zrobic kilka rzeczy w Hobbicie. Na kasecie mialem tez Hobbita PL i tam nie bylem w stanie zrobic nic. Pisalo sie wiec po jakims czasie \'wal sie\', a komputer odpowiadal \'nie rozumiem: wal sie\'. itd.
-
Przełączanie joy`ów - czyli jedne gry na port1, drugie na port2, a przy okazji tego można było spalić układ klawiatury.
Nie wiem czemu, nawet do tej pory, gry na single player, nie koduje się do używania obu joyów. Odpowiednia procedurka w programie byłaby banalna (zmiana $dc00 na $dc01 albo odwrotnie - w zasadzie jednego bajtu)
Pozatym wydaje się, że niektóre gry były wypuszczane bez solidnego testowania i są nie do przejścia (niedopracowane).
-
Magnetofon i czas ładowania. Ale wkurzyła mnie też taka gra Atari syf - wyginałem Joy`a i nic!!!
po co to komu, co to jest? jak się nie da grać... Od tego się zaczęło no i od teksty opisującego komendę SYS w Basicu, że musi być od tego miejsca kod maszynowy - co to jest? po co to? dlaczego??? Te dwie rzeczy są odpowiedzialne za naukę assemblera i zgłębianie tajników c64 w moim przypadku
-
Wegi, magnetofon Cie denerwuje? Usiadz kogos kto ma Spectruma albo Atari! :D
-
@DoliN - fjne mody na stronce
-
nigdy nic mnie nie denerwowało, oprócz piraów, którzy brali oryginalne gry kasetowe, przerabiali je na dyskietkowe, potem z tych przerobionych dyskietkowych freezowali actionem po kawałku na kasetę.
w wersjach dyskietkowych piraty też potrafiły być rąbnięte i nie dające się przejść (zresztą na ami to samo).
-
Pochwalę się że Kolony v 4.4 powstała dla mnie :)
Mnie w C-64 nic nie denerwowało, no może jedynie brak gry w stylu Civilization.