Obyczaje Sceny C64

Łukasz 'Luc' Sanecki

Skoro czytasz ten artykuł, pewnie byłeś kiedyś na scenie komputerowej, bądź cały czas na niej przebywasz. Na scenie, tak jak w każdym małym światku, obowiązują pewne zasady i obyczaje. Zapewne znasz wiele z nich, skoro byłeś członkiem sceny. Przypomnijmy sobie je zatem.

W dobie emulatorów i Internetu większość z nich zanikła całkowicie. Szkoda, bo część to rytuały, których nie zapomnimy do końca naszego życia. Ten artykuł może być dla niektórych (szczególnie młodych ludzi, którzy nigdy nie mieli styku z Commodore 64, bądź nie uczestniczyli w życiu scenowym) odkryciem wielu tajemnic. Tak więc - poznajmy nieznane!

Być Swaperem

Swaper to osoba będąca na scenie, zajmująca się rozprowadzaniem stuffu swojej grupy, i nie tylko. Megaswaper to człowiek posiadający powyżej 100 kontaktów. Dobry swaper powinien mieć dużą liczbę znajomości, najlepiej z wartościowymi osobowościami sceny, co gwarantuje, że wydany produkt dotrze do wielu osób. Chyba nie trzeba nikomu uświadamiać, że najbardziej ceniony swaper to taki, który najszybciej odpisuje na listy. Tzw. fast-swap był wizytówką swapera.
Właściwie każdy początkujący scenowicz zaczynał od swapu. Sam pamiętam, gdy miałem kontakt z ponad 25 osobami, a było to w okolicach 1997 roku. Ci, którzy mieli ze mną kontakt - uważali mnie za najszybszego. W sumie nie mogłem zaprzeczyć, bo mało kto odpisywał na "senda" zawsze tego samego dnia. Nie mniej był to okres, gdy czasu naprawdę mi nie brakowało. Dzisiaj ze swapu praktycznie nie zostało u mnie nic...

Witaj Przyjacielu!

Oprócz samego rozsyłania stuffu, swaper mógł być ceniony za swoje listy pisane najczęściej w edytorze komputerowym, tzw. noterze. O ile na scenie PC rozwinął się model notki "Im krócej - tym lepiej", o tyle na Commodore 64 sytuacja była radykalnie inna. Kontaktujący się ze sobą ludzie mogli stworzyć prawdziwą przyjaźń listowną (stąd bardzo popularne hasło friendship rulez). List musiał być ciekawy, szczegółowy i o wszystkim. Jeśli był to wartościowy kontakt, listy czasami były bardzo długie. Sam przyznam, że nie pisałem nigdy notek dłuższych notek niż 10 stron w notemakrerze (średnio chyba 4 strony), ale słyszałem (i widziałem) osoby, które potrafiły napisać ciekawy list na całą pojemność notera (kilkadziesiąt stron ekranowych!). Godne podziwu i jednocześnie zachęcające do utrzymywania takiego kontaktu.

Innym obyczajem były bardzo często pisane i później rozpowszechniane tak zwane notki kontaktowe. Coś w rodzaju ogłoszenia, niekiedy w formie intra, małej demonstracji. Zachęcać ona miała do nawiązania kontaktu z daną osobą. Miała pokazać, że to właśnie Ty jesteś najlepszy, najmilszy itd. :). Notkę kontaktową możecie podglądać na obrazku obok.
Tak było dawniej, kiedy to czasu było jakoś więcej. Dziś nie wyobrażam sobie, by na napisanie listu przy komputerze poświęcić kilka godzin. A jednak tak było...

Gorzej było u tzw. mega-swaperów. U nich często popularne były "zbiorówki", czyli ten sam tekst wysyłany do kilkudziesięciu osób, czasem z dołączoną małą karteczką z króciutkim listem. Cóż, należało to zrozumieć i uszanować ich czas.

A jak się ma poczta do mega-swaperów? Co z dziesiątkami paczek, które codziennie wypełniały skrzynkę pocztową adresata do pełna? Czasami nawet listy nie mieściły się do skrzynki! Stąd wielu swaperów zmuszonych było do 'zainstalowania' u siebie specjalnej, większej skrzynki. W Polsce chyba najbardziej znanym mega-swaperem był Sebaloz z grupy Lepsi Developments.

Zostań bankrutem

Jak już jesteśmy przy poczcie, to nie można pominąć jednego z najważniejszych tematów z nią związanego, jakim z pewnością jest cheatowanie znaczków pocztowych. Cheatowanie, czyli najprościej mówiąc odzyskiwanie już postęplowanych znaczków różnymi metodami.

Dość wysokie ceny znaczków niejako nie dawały wyboru znakomitej większości scenowiczów: trzeba było oszukiwać pocztę. Jeśli ktoś nie chciał wydawać masy pieniędzy miesięcznie na znaczki (popularne 'stampy'), należało nauczyć się cheatować (czitować?)...

Technik było (i jest) całkiem wiele. Metody na parę czy na taśmę to tylko niektóre z nich.
Najpopularniejszym sposobem na odzyskanie znaczka było namydlenie go gąbką i zmycie stempla. Aby oderwał się później od papieru (koperty), należało go jeszcze moczyć przez kilka minut w gorącej wodzie. Później schodził elegancko :). Gdy chcieliśmy użyć gotowy znaczek na paczkę, po naklejeniu najlepiej było wysmarować delikatnie znaczek klejem (aby później można było łatwiej zmyć stempel). Przez długi czas toczyły się dyskusje, jakiego kleju używać i gdzie go kupić (obowiązywała zasada: jak najmniej błyszczący). Inne znane sposoby polegały np. po naklejeniu znaczka obklejanie go dodatkowo przeźroczystą taśmą klejącą. Popularna metoda na odklejanie znaczka to również podłożenie go pod parę (odklejenie przez ciepło).

Jednak na nic zdawałyby się te wszystkie metody i czynności gdyby nie nasze kontakty. To nasi kumple scenowi mieli za zadanie odesłanie nam z powrotem zużytych znaczków w odpowiedzi. W tym celu pisało się na końcu notki hasło 'stamps back' - i wszystko było już jasne.

Oczywiście cały proceder to przestępstwo i jest karalne. Ten artykuł nie jest poradnikiem, a jedynie opisem faktu ;-). Na scenie wiele znanych było przypadków przyłapania przez pocztę scenowiczów na cheatowaniu. Z opowieści z magazynów dyskowych dowiadujemy się, że zostaje się wtedy np. zaprowadzonym do dyrektora w celach wyjaśnień :). Najlepiej wtedy udawać, że nie ma się o niczym zielonego pojęcia :), nie przyznawać się do niczyjej paczki, adresów, listów, 'to pomyłka' :). Po szczegóły zapraszam do przeglądania magazynów scenowych z lat 1991-1998.
Należy jeszcze wspomnieć, że przy stosowaniu wyżej wymienionych praktyk nie należy się dziwić, gdy paczki czasem nie docierają do adresata lub docierają zniszczone/za dopłatą.

Zabezpiecz się

Nasza kochana Poczta Polska niestety nie troszczy się najlepiej o przesyłki. Jeśli nie wyślemy listu jako polecony lub wartościowy, nie możemy być pewni odbioru w stanie idealnym. A ponieważ dyskietki 5,25" do C64 są niezwykle miękkie i elastyczne, zmuszeni zostaliśmy do zastosowania kilku zabezpieczeń przed uszkodzeniami. Bez ochrony dysk często docierał pozginany lub wciśnięty 'na chama' do skrzynki. Pamiętam, gdy po otworzeniu owej skrzyneczki musiałem wyjmować dyskietkę zgiętą wpół. Niezbyt przyjemne uczucie...

Sposób na to był prosty: zabezpieczamy dyskietkę przez włożenie do paczki dodatkowo tekturowych opakowań. Oto wykształcił się następny zwyczaj. Każdy, kto miał w rękach owe tekturowe (czasem plastikowe) zabezpieczenie, podpisywał się na nim markerem, długopisem, czymkolwiek innym. Po kilkunastu 'rundach' krążenia po scenie tekturka była już tak ładnie zabazgrana, że nie było miejsca na kolejne wpisy. Fajne uczucie, gdy można trzymać w ręku kartkę z podpisami legend sceny. To jak autograf.

Miło będzie, jeśli coś dołączysz...

Skoro już opisywana przeze mnie scena (a szczególnie swap) na C64 wyglądają tak różowo, to czemu by nie sprawić, by było jeszcze lepiej? I na to przyszła pora, choć może w formie innej, niż chciano. Maniacy C64, przesiadujący cały wolny czas ;) przy swoim komputerku - musieli w końcu cały czas robić coś z nim związanego. Tak więc programowali, rysowali itd... Dyskietek do C64 (5,25" cala) także to nie ominęło. A dokładnie opakowań na dyskietki. Takie szare, zwykłe... Zdolni papierowi graficy wzięli się do roboty i zaczęli robić własne opakowania. Wysyłane do kolegów - cieszyły się ogromnym uznaniem i jeszcze większą popularnością. Znane i lubiane były na tyle, że wytworzyła się nawet osobna część sceny C64 - cover-scena, o której możecie wiele poczytać na C64 Power. I tu natrafiliśmy na nowy zwyczaj - wysyłanie do siebie kowerków, vote-sheetów (czyli formularzy z różnych magazynów dyskowych na C64, rozpowszechnianych w celu tworzenia tzw. charts, czyli najlepszych ludzi na scenie) i innych gadżetów. Od roku 1997 niestety rozsyłanie vote-sheetów staje się nieopłacalne, gdyż znakomita część skserowanych formularzy nie wraca do HQ-ów magazynu, a chartsy bez odpowiedniej ilości głosów są mało wiarygodne. Czy takie coś jeszcze powróci? Obecnie w Internecie za pośrednictwem zwykłych emaili rozsyłane są prymitywne vote-sheety (.txt). Nie mniej ot taki email nie zachęca do wypełnienia wszystkich pól...

A będzie jeszcze inaczej...?

Przedstawiłem tutaj chyba większość z zarysu scenowych obyczajów, przyzwyczajeń i reguł, które przez lata wciąż ewoluują. Zmierzają niestety ku końcowi, gdyż znaczną część z nich można już tylko przedstawiać w formie "było". Internet tak naprawdę zniszczył Commodore 64, zniszczył większość starszych komputerów. Można powiedzieć, że teraz są dwie sceny C64: ta złożona z ludzi działających tylko na oryginalnym C64 oraz wszyscy inni, korzystający z internetu, emulatorów i wielu pomocnych narzędzi. Ta pierwsza część coraz bardziej się skurcza, a gdy zniknie, nie pozostanie już nic...

 © 1999-2020 Wszystkie prawa zastrzeżone
 Webmaster: Mariusz "Flooder" Młynek