Sentyment do Commodore 64
Trochę smucenia...
Spróbujmy sobie odpowiedzieć na pytanie: co sprawia, że trwamy przy komciu? Wielu z Was dysponuje sprzętem o niebo lepszym, a mimo to ciągle jesteście obecni na naszej (C64) scenie. Szanuję Was za to, to jest wspaniałe. Przecież Commy to cholernie stara maszyna tak i wiekiem jak i "technologicznie". Możliwości są niczym w porównaniu z taką Lamigą, PC albo Siliconem. 64 KB w dzisiejszych czasach nadaje się do lepszego kalkulatora, a może i nie. Ciągle pomijając przyjaźń
śmiem twierdzić, że do Komcia czujemy pewien sentyment, jakieś uczucie, którego nie można bliżej sprecyzować. Nikt nie chce się do tego przyznać, każdy gra twardziela ale po prostu Komcio jest dla nas czymś niezmiernie ważnym, czymś, czego NIE można oszacować i wycenić! Ja też mógłbym sobie kupić PC, ale miliony razy wolę ładować kasę w Komcia, kupiłem
drugą stację, dzisiaj zafundowałem sobie nową klawiaturę (mam komputer z 1983 roku, więc troszkę się zużył) a w najbliższym czasie kupuję drugi monitor, jeszcze później drugiego komcia. O drobnicy typu Joy czy Mysz nawet nie wspomnę. Nie jest mi ani trochę żal pieniędzy, które ładuję w sprzęt, a przecież nie są to kwoty małe i trzeba niestety na nie zapracować. Ale olewam to bo tylko Komcio ma w sobie to "coś" . Na Amidze albo PC praktycznie wszystko można zakodować, każdą rzecz zeskanować bez utraty jakości a komputer może rozmawiać w sposób niemalże ludzki. Ale
uzyskanie podobnych efektów na Komciu to jest coś! Między innymi dlatego kolekcjonuję starocie - to jest coś pięknego,
gdy oglądam demko "Amazing" 1001 Crew z pierwszym na świecie scrollem na ramkach, albo demko (chyba
pierwsze) Triad'u z 1986 roku, w którym 801 DC chwali się, że właśnie zakodował jako pierwszy na świecie scrolla ze zmienną prędkością! To jest extra!
I co najważniejsze, przeglądając zachodnie magi wszędzie widzę, że ludzie szukają staroci i zabijają się, żeby zdobyć jakieś rzadkości. Kto z Was pamięta takie grupy jak Danish Gold albo FCS? A ja jestem szczęśliwy, że mam dema tych grup,
absolutnie bez designu (Luc:z ang.pomysłu, projektu, stylu), ze śmiesznymi efektami, ale wartościowymi przez swój wiek, one po prostu są żywą historią sceny, czegoś co nie wykształciło się w takim stopniu na innym sprzęcie.
A najlepszą rzeczą jest w tym wszystkim to, że dzięki temu komputerkowi człowiek dorobił się wielu znajomych na całym świecie i wielu przyjaciół, na których może liczyć mimo, że ta przyjaźń w olbrzymiej części rozwija się korespondencyjnie. Może ci, którzy opuszczają scenę niech nie tłumaczą się w jakikolwiek sposób, z reguły jest to choroba "na
inny, lepszy sprzęt". Oczywiście jeśli sprawy osobiste wykluczają scenowanie to jest to absolutnie zrozumiałe, ale reszta to dla mnie echo. Wielu z Was zareaguje oburzeniem na moje wywody. Tylko mi nie wciskajcie kitu, że nie macie żadnego sentymentu do Komcia! To jest kult!
|