Doprowadzam do działania NRDowski komputer mniej-zgodny z PC.
Dzisiaj zająłem się przednią ścianką, która była w 4 częściach większych i 3 mniejszych. Cyjanoakryl dał radę i jest już cała, tylko przyszlifować klejone miejsca i pokryć odpowiednią białą olejną farbą jaką jest malowany cały front. Brakujący narożnik będę próbował dorobić z jakiejś masy.
Potem wziąłem się za zasilacz. Komputer wyłączał się diagnozując najpierw błąd chłodzenia (typowe - brudne fotokomórki przy wiatrakach) a później brak 12V, więc wyjąłem blok 12V/20A i przetestowałem na warsztacie. Wysadzał w środku bezpieczniki. Zawatowałem i podłączyłem przez żarówkę. W ten sposób obcinając kolejne sekcje od tranzystora począwszy okazało się, że tym razem jednak nie kondensatory, jak było z poprzednim "Germańcem".
Wizualna inspekcja - Przegrzana dioda Zenera na stabilizacji napięcia ujemnego, chyba, bo schematu nie mam a to dość skomplikowany zasilacz z softowym wyłączaniem i sygnałami gotowości na wejście (z zasilacza 5V) i wyjście (do płyty głównej).
Okazało się, że poleciał również tranzystor kluczujący, "przedmuchany" na wszystkie strony. SU2530A, chyba również wynalazek z NRD. Z jakiegoś niemieckojęzycznego archiwum dowiedziałem się, że NPN impulsowy, 10A, 400Vce, mniej-więcej BU626A. Wstawiłem BUH1215, 16A, 700Vce. Zasilacz "chce a nie może". Może dlatego, że podłączony przez żarówkę? Jutro, kiedy nie będę miał problemów gdybym wysadził korki, będę próbował z bezpiecznikami w zasilaczu i bez żarówki. Ciekawe, czy gdyby tak zadziałał byłyby jakieś przeciwwskazania do pozostawienia mocniejszego tranzystora po uporządkowaniu "gąszczu" powstałego po przykręceniu obudowy TO218 w miejsce TO3?